web analytics

«

»

„Threads” – już nie tak cudowne postapo…

Większość z nas lubi klimaty postapo, prawda? Nie raz w dyskusjach rozpływamy się na wspaniałościami światów wykreowanych dla potrzeb takich gier jak Fallout, Stalker, czy choćby Metro 2033. Post apokaliptyczna rzeczywistość pokazywana w grach ma w sobie coś, co potrafi wciągnąć na długie godziny; coś co przemawia do naszej wyobraźni w bardzo specyficzny sposób, pozwalając nam z przyjemnością wcielać się w postacie, które zmuszone są odnaleźć się w skrajnie nieprzyjaznych warunkach. Przyglądając się upadkowi ludzkości, wędrujemy po zniszczonych nuklearnym podmuchem miastach i szczerzących do nas zębiska zrujnowanych wieżowcach, odkrywamy podziemne, wojskowe instalacje o bliżej nie określonym przeznaczeniu, handlujemy ze zgromadzonymi w małych miasteczkach pozostałościami ludzkiej populacji, walczymy z bandytami, mutantami itd. To wszystko buduje w naszych głowach obraz świata wprawdzie doszczętnie zrujnowanego, lecz z drugiej strony odradzającego się po nuklearnym holokauście. Jednym słowem wspaniała, chciało by się powiedzieć, wręcz romantyczna przygoda.

Czemu służyć ma więc ten oczywisty i nieco przynudnawy wstęp? Otóż jakiś czas temu polecono mi pewien film traktujący właśnie o post nuklearnej rzeczywistości. Nie byłem specjalnie zainteresowany, ponieważ produkcje filmowe w tych klimatach sprowadzają się zazwyczaj do przedstawienia walki Bardzo Dzielnego Bohatera z chordami popromiennych mutantów (no może poza bardzo nielicznymi wyjątkami jak np. „Ostatni brzeg”, czy „Stalker”). Jednak już po kilkudziesięciu minutach okazało się, jak bardzo się myliłem.

Brytyjski film „Threads”, bo o nim mowa, pokazuje rzeczywistość po ataku nuklearnym w zupełnie inny sposób, niż wszystkie obrazy, które do tej pory widziałem. Jest pewnego rodzaju paradokumentem, nakręconym przez telewizję BBC w roku 1984, starającym się uzmysłowić widzom ewentualne skutki globalnego konfliktu atomowego. Akcja filmu rozgrywa się w okresie Zimnej Wojny, a zapalnikiem dla wszystkich wydarzeń jest konflikt w Iranie, który kończy się niestety inaczej, niż uczy nas tego historia.

Film jest nakręcony w maksymalnie realistyczny, powiedział bym nawet naturalistyczny sposób i przedstawia losy społeczności małego miasteczka Sheffield w Wielkiej Brytanii, której to oczami obserwujemy całość wydarzeń. Obraz jest naprawdę cholernie mocny, do tego stopnia, że BBC wyemitowało go chyba tylko dwa razy. Ciekawostką jest fakt, że został nakręcony na podstawie procedur Brytyjskiego Sztabu Kryzysowego, odnoszących się do postępowania na wypadek zagrożenia nuklearnego, całość jest więc pokazana w najbardziej autentyczny sposób, jaki jest tylko możliwy.

Będę szczery – to niewątpliwie najmocniejszy tego typu obraz jaki widziałem. Nie znajdziemy tu efektów specjalnych, dynamicznych ujęć kamer, ciekawego montażu, czy też bohaterów z którymi mogli byśmy się utożsamić. W zasadzie film wcale nie posiada bohaterów w dosłownym tego słowa znaczeniu, nikogo ani niczego nie idealizuje, nie ocenia. Jest suchym, bezdusznym dokumentem. Może dlatego właśnie jest tak przerażający.

Polecam wszystkim lubującym się w post nuklearnych klimatach. Naprawdę warto czasami spojrzeć na temat z nieco innej perspektywy.

Film jest dość dużą rzadkością. Z polskimi napisami można go znaleźć jedynie na YT. Jakość pozostawia wprawdzie wiele do życzenia, ale zapewniam, po kilkudziesięciu minutach seansu staje się ona całkowicie nieistotna. Jeżeli jednak ktoś z Was znajdzie go w lepszej jakości, niech poda link w komentarzach. Takie obrazy zdarzają się niezmiernie rzadko.