web analytics

«

»

(nie)Relacja z nocnej premiery GTA V

rageeeNocna premiera najnowszej odsłony Grand Theft Auto skłoniła nas do wyruszenia ciemną nocą na niebezpieczne ulice miasta. Na szczęście udało nam się bezpiecznie wrócić do domu. Jest tylko jedno małe „ale”…

Miałem kaprys ruszyć cztery litery i zakupić piątą odsłonę Grand Theft Auto jak najszybciej. W tym celu sprawdziłem Cenegowego Facebooka, a tam… adres oddalonej od mojego domu o jakieś osiem kilometrów Galerii Handlowej. Było późne popołudnie i już nie mogłem wysiedzieć na miejscu. Owszem, jakoś niespecjalnie czekałem na GTA V, ale w ostatnich dniach także i mnie udzieliły się emocje związane z premierą najnowszej gry od Rockstara. Byłem na tyle „podjarany”, że postanowiłem udać się na nocną premierę. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Wcześniej wbiłem się garnitur i spodnie w kancik… no dobra żartuję. Przed 23 wyprowadziłem psa i zamknąłem biedulę samą w domu. Jako, że chciałem pójść na żywioł moim środkiem lokomocji była komunikacja miejska. Podróż była pełna emocji z dwóch powodów. Po pierwsze na ogół nie szlajam się po mieście wieczorami, a po drugie nigdy… naprawdę NIGDY nie korzystam z transportu publicznego wieczorowo-nocną porą. Na szczęście krótka podróż odbyła się bez niespodzianek. Za towarzyszy podróży miałem dość mocno zalanego osobnika, który pochrapywał na tylnim siedzeniu, trójkę wulgarnych młodzieńców i dziewczę o strachliwym spojrzeniu. Drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że żadna z wyżej wymienionych osób nie jedzie na premierę GTA V. Nawet pijany jegomość, którego aparycja odrobinę przypominała Nico Bellica – bohatera czwartego Grand Theft Auto.

Wysiadłem na przystanku niedaleko sklepu. Głucho wszędzie, ciemno wszędzie. Po prawej dworzec kolejowy i pozamykane budy z marnym żarciem. Gdzieś po boku biegnie bezpański pies obwąchujący przepełnione śmietniki. Za mną zygzakiem idzie nawalony bej z autobusu. Widocznie po drodze mu do galerii handlowej. Patrzy na mnie jak na wariata kiedy wyjmuję kamerę i zaczynam filmować. Nieważne. Co mnie obchodzi jakiś zawiany jegomość. Dochodzę do sklepu, a tam… cisza i zamknięte na głucho. No, ale to nic jest jeszcze jakieś pół godziny do północy, a poza tym nie stoję przed głównym wejściem. Obszedłem budynek. Przy głównym wejściu oprócz mnie wałęsa się jakieś sześć, lub siedem osób. Kamerę chowam… jeszcze coś sobie pomyślą, a poza tym nie ma czego kręcić. Po kilku minutach uchylają się ogromne drzwi i nos wyściubia przestraszony zbiegowiskiem ochroniarz. Niestety w tym konkretnym centrum handlowym nocnej premiery Grand Theft Auto V NIE MA. Jak to nie ma? Cóż! Na fejsikowym profilu adres mojego sklepu tajemniczo sobie zniknął. Cenega jak zwykle popisała się pełnym profesjonalizmem. Który to już raz nie zliczę. Czuję się zawiedzony, a reszta towarzystwa klnie i pomstuje.

No, ale przynajmniej przeżyłem nocną wycieczkę. Powietrze było rześkie. Mamy jedyną (nie)relację z premiery GTA V na świecie i jest dobrze! Po grę udam się z samego rana.

Co za pech!