web analytics

«

»

Najciekawsze trailery z E3 2012 – część1

przepraszam, czy to miejsce jest wolne?

Cały świat zamarł i niczym przycupnięty na wyschniętej gałęzi sęp, z cierpliwością i dość specyficznym zaciekawieniem przygląda się trwającej właśnie największej branżowej imprezie świata. Skoro już wszyscy przedstawiciele ludzkiego gatunku od jakiegoś czasu mówią i piszą tylko o jednym, my również nie możemy pozostać obojętni. Dokonujemy więc odpowiedniego makijażu, golimy głowy, po czym grzecznie witając się z sępem, przysiadamy na wcześniej wspomnianej gałęzi. No, skoro jesteśmy już na odpowiedniej pozycji, z której bezpiecznie można obserwować potencjalną zdobycz, to zabieramy się do dzieła.

Na wstępie chciałem zaznaczyć, że nie będziemy zbędnie rozpisywać się o zapowiedziach nadchodzących, kolejnych Ósmych Cudów Świata. Od tego są PRowcy i ich kompletnie niezrozumiały oraz zbędny bełkot. Jeżeli ktoś ma ochotę i cierpliwość na tego typu przedstawienia, zapraszamy do jednego z wielu archiwów w sieci, gdzie można wspomniane tortury przeżywać nawet wielokrotnie. My natomiast zajmiemy się tym, co sępy…przepraszam tygrysy, lubią najbardziej, czyli najciekawszymi (moim, jak najbardziej subiektywnym zdaniem) trailerami i gameplayami z targów.

No to jedziemy. Na sam początek rąbnięcie z grubej rury czyli młodziutka Lara Croft w kolejnej odsłonie swoich przygód. Muszę powiedzieć, że w zasadzie każdy materiał video z nowego Tomb Ridera urywa głowę. Z tym jest podobnie. Młodziutka Lara prezentuje się nadzwyczaj zacnie.

Pora na wytoczenie kolejnego wielkiego działa. Tym razem będzie to prawdziwa Gruba Berta, mowa bowiem o trailerze Dishonored – gry, której chyba nikomu nie udało się do tej pory przegapić. Klimat trailera po prostu zgniata. Tak fantastycznie zaprojektowanego świata nie widziałem już bardzo dawno i niech zamilkną wszyscy malkontenci, czepiający się jakości grafiki. Gra będzie wspaniała. Czuję to w moich starych, sępich kościach. Dodajmy, że za lwią część tej zachwycającej stylistyki odpowiada Viktor Antonow, któremu zawdzięczamy również genialny wygląd technologii Combine w Half Life 2. Podobieństwa trudno zresztą nie zauważyć i bynajmniej nie jest to wada.

Ok, przyszła pora na Wielką Korporację spod znaku parasolki. Resident Evil uderza po raz szósty z kolei. Mam szczerą nadzieję, że tym razem będzie to cios, w który włożona zostanie prawdziwa siła, ponieważ patrząc wstecz każda kolejna odsłona serii była coraz słabsza. Trailer prezentuje się wprawdzie całkiem nieźle, ale cojones niestety nie urywa. Dajmy jej jednak szansę. Osobiście jestem nawet dość pozytywnie nastawiony.

Przerwijmy na chwilę malowanie ścian krwią mutantów i przenieśmy się tam, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Choć w zasadzie krzyk ten może być już teraz doskonale słyszalny, ponieważ kolejna porcja przygód „Isaaka w świecącym hełmofonie” nie będzie rozgrywać się w kosmosie. Przynajmniej tak wynika z poniższej zapowiedzi. Jakoś nie jestem specjalnie przekonany do tego pomysłu (bądźmy szczerzy, zrobiły się z tego stuprocentowe Gyrosy… — przyp. Coppertop). Dead Space to Dead SPACE. Nie Dead Planet. Mam niejasne przeczucia, że gra może stracić cały swój klimat. Cóż, mam nadzieję, że jestem w błędzie. Przekonajmy się więc sami.

Na sam koniec naszej dzisiejszej przygody, zanurzmy się w nieprzebytą gęstwinę dżungli, porastającej pewną wspaniałą, tropikalną wyspę. Wyspa ta jednak tylko z pozoru stanowi ucieleśnienie marzeń przeciętnego klienta biur podróży, bowiem pod płaszczem cudów natury kryje się prawdziwe Szaleństwo. Tak przynajmniej twierdzą twórcy Far Cry 3. Musze przyznać, że jestem bardzo zadowolony z powrotu w tropikalne klimaty. Druga odsłona serii była bowiem sucha i jałowa jak trawy porastające sawannę, po której przyszło nam podróżować. Tutaj natomiast wyraźnie czuć klimat z jedynki, przyprawiony dość ostrym sosem szaleństwa. Trochę nie spodobał mi się tylko tekst o „narodzinach wielkiego wojownika”. Taka sztampowa zagrywka trąci nieco Wojowniczymi Żółwiami Ninja, ale co tam. Gra zapowiada się naprawdę wspaniale.

Na dzisiaj to wszystko. Jak widzę, nasz łysy kolega obok już dawno zasnął opuściwszy głowę, a teraz jakoś podejrzanie przechyla się w przód. Pora lecieć. Nie chcę być świadkiem tego kompromitującego upadku. Do następnego.