web analytics

«

»

GRAstrozlot razy trzy – jedziemy na wieś!

EkipaCzy wiecie, że Rick Grimes w The Walking Dead… Nie, nie wybaczcie! nie oszalałem po prostu mamy takiego mema, który narodził się wczoraj wieczorem, kiedy kolega digital_cormac opowiadał o swojej pasji, czyli strzelaniu z broni pneumatycznej do wpienionych grzybiarzy. Tak… takie rzeczy dzieją się na zlocie. Na GRAstrozlocie!

Piątkowy poranek był inny niż wszystkie inne. Kolega coppertop zajechał swoją „Celiną” do Gdańska. Po co? Odbierał Carnasia, który w inny sposób nie dostałby się do Gałkówka na naszą imprezę. Carnaś jak to Carnaś oprócz wielkiej torby wiózł ze sobą śpiwór, mjatasy, koszulki oraz… zaprawione mięsko na grilla. Tak jest wieźliśmy w upale przez pół Polski grillowe mięsko. nie muszę chyba dodawać, że temperatura przekraczała 30 stopni… Po jakichś trzech godzinach zajechaliśmy do Warszawy. W międzyczasie próbowaliśmy minąć Maserati, ale nie daliśmy rady mimo prawie dwóch paczek na liczniku. Zjedliśmy też obiadek u colonela Sandersa, czyli w KFC. Szczęśliwie dojechaliśmy. do stolicy, gdzie odebraliśmy kolegę Konsolite’a. Apropos, czy wiecie, że Rick Grimes z The Walking Dead… STOP! Do tego jeszcze dojdziemy.

1

W każdym razie we trójkę (copper, konsolite i Carnaś) szczęśliwie dojechali do Gałkówka. Tam czekał już na nic doktor polo_tuc, jolo, niżej podpisany kaplus, digital_cormac i jego giwera, a także szanowna pani doktor jolowa i najmłodsze pokolenie Grastro – sztuk jedna! Od razu odpaliliśmy grilla. Mistrzem ceremonii został cormak… apropos, czy wiecie, że Rick Grimes w The Walking Dead… STOP! Do tego zaraz dojdziemy.

W każdym razie mięsko grilowane (to od Carnasia) smakowało. Były też kiełbaski, kurczaczek, zimne napoje i chmielowy napój bogów. Siedliśmy sobie pod drzewkiem i gadaliśmy… gadaliśmy i gadaliśmy. No to teraz się dowiecie, że Rick Grimes w The Walking Dead nosił pistolet Dan Wesson? Nie wiedzieliście? No to już wiecie! Uczymy się każdego dnia. Poza tym dowiedzieliśmy się, że lepiej nie zadzierać z digitalem, kiedy strzela ze swojej pneumatycznej giwery. Ostatnią ofiarą naszego doktora był wpieniony grzybiarz, który… rzucał w niego patykami. Co należy zrobić kiedy KTOŚ RZUCA w ciebie patykami? Należy postrzelić go śrutem w dupę. I to co najmniej DWA RAZY. Co skwapliwie uczynił kolega digital_cormac. Po chwili refleksji (tak przynajmniej twierdzi) zmył się z miejsca ekhem… zbrodni.

2

Tak więc jesteśmy sobie w na naszym zlocie, który jest już tradycją. Bawimy się, pijemy, jemy i w ogóle cieszymy się swoim towarzystwem. Tak jak na poprzednich spotkaniach.

A potem poszliśmy spać… gdzieś tak o czwartej nad ranem. Carnaś jako jeszcze słabiutki spał na wypasionej kanapie nakryty kołderką z dinozaurami. TAK dinozaurami! Kaplus przycupnął na podłodze w śpiworze. Reszta też. Zanim zasnęliśmy było trochę śmichów, chichów i w ogóle. A potem zasnął digital i… głośno zachrapał.

Dobra kończę bo żar leje się z nieba. Ja siedzę i piszę ten tekst*, a reszta już zaczyna grillowac. Tak więc kończę i wracam do zabawy.

Apropos… czy wiecie, że Rick Grimes. Stop. to już wiecie!

*to pisałem ja Carnaś, ale z konta kaplusa. Dlaczego? a bo tak!

Dżem dobry. Jestem Rick Grimes i mam Dana Wessona. Wszyscy się ze mnie śmieją ale daję radę. Teraz Jolo – wbrew obiegowej opinii wciąż żyjemy. Jesteśmy już po sesji RPG w której nie mogliśmy… Wielu rzeczy nie mogliśmy. Nie mogliśmy ustalić kto jest GMem, nie mogliśmy wydostać się z więzienia i nie mogliśmy uwierzyć, że Rick Grimes z Walking Dead miał 6-calowego. Dana Wessona :) Choć nie był czarny. Sesja RPG zakończyła się przy akompaniamencie Stayin’ Alive – Bee Gees i fireballi rzucanych w powietrze 4-ego lipca.

Humory dopisują, piwo leje się hektolitrami, copper musi oszukiwać w rzutki, bo przecież nie można zawsze wygrywać… prawda?

A teraz czas na cormaca…

tak to ja. Mam wielkiego Danna Wessona i generalnie jestem mocno zalkoholizowany. Jest dobrze, ale tacy jesteśmy i jest GIT! teraz Konsolka –

Nie wiem gdzie jestem, ALKOHOL DOBRY, słonce złe, alkohol dobry… spadł deszcz, alkohol dobry, dają jeść, dają pic, dobrze mi tu, alkohol dobry, nadal nie wiem gdzie jestem, alkohol bardzo dobry, tak dobryyyyy…

A ja nie mam alkoholu. Mam za to własne wyro niedaleko, co jest ważne, gdyż jestem francuski piesek i musi mi być wygodnie. Tym bardziej, że będę jutro robił za transport medyczny dla naszego oswojonego niepełnosprawnego – Karnasia. Odpowiedzialność mi ciąży, zaś pot po mnie spływa, gdyż żar z nieba leje się przeraźliwy. Znaczy najpierw żar, potem deszcz. Równowaga w przyrodzie musi być. Na szczęście zostałem skutecznie schłodzony przez Młodą, która uznała, że woda z jej baseniku będzie szczęśliwsza jak się do mnie poprzytula. Do mnie i do Kaplusa. No właśnie… KAPLUS! Aha, to pisałem ja, Jażąbek. Znaczy Copper.

Tak, teraz moja kolej. Pierwsze co chciałem zakomunikować to, że reszta nie jest świadoma naszego zaplanowanego niemieckiego nalotu. O mały włos a ponieślibyśmy porażkę niczym Napoleon najeżdżający bankrutującą Grecję. Tak, było gorąco, przeraźliwie. Do tego stopnia, że nawet Karnaś nie był w stanie wołać swojego słynnego „zimo wróć!”. Na szczęście z ratunkiem przyszedł deszcz (który – od razu rozwiewam wątpliwości – nie przeszkodził nam w grillowaniu). Przygotujcie się teraz na kolejną rotację, ponieważ ja idę sprawdzać stan oddziałów i oddaję głos generałowi Polo…

….najadłwszy się podłódzkich zielonych mandarynek, rozpamiętuję przebieg dzisiejszej sesji rpg, która przypominała mi nową odcinek Avengersów: starzy fajni bohaterowie robią dokładne to samo co ostatnio co ostatnio, nowi bohaterowie są pozbawieni charyzmy, mimo spazamatycznych wysiłków. Chociaż przyznaję, ogłoszenie trzech strażników dwoma chodakami było epicke. Mimo, że w tej chwili trwa dyskusja polityczno-religioznawcza mam nadzieje, że jeszcze dziś zagramy w jakąś planszówkę. A jak nie to się znieczulę finalnie. Czego i wam życzę.

Tu Jolo. Dzień następny. Żyjemy. Choć Cormac nie może się pogodzić z nową rzeczywistością. Dzisiejsza noc ujawniła wiele. Wiemy już jak wygląda człowiek, który się zapętlił. Wiemy, że inwazja dupozombie by nas wykończyła. Wiemy też, że Snooptrooper jest lepszy od czarnego stormtroopera. Wiemy też do czego służy pluszowa żabka i jaki jest jej związek z kakademonem.Poza tym wykonaliśmy tytaniczną pracę niczym komisja Antoniego Macierewicza udowadniając cormacowi jego wredny charakter, który nikomu nie pozwolił się wyspać, a dom wprowadzał w nieustanne wibracje. Na szczęście mamy taśmy prawdy, których nie zawahamy się użyć.

Dzisiejszy dzień płynie leniwie. Piwko powoli się sączy, kiełbaski grillują, a my gadamy o pierdołach. Zlot powoli dobiega końca, a wieczorem wszyscy wejdą w tryb ewakuacji. Słoneczko na szczęście do samego końca nam przyświeca więc korzystamy…