web analytics

«

»

Faëria – Strategy Card Game: wrażenia z bety

Kilka dni temu wystartowała na Kickstarterze bardzo interesująca gra łącząca w sobie elementy karcianki i strategicznej gry planszowej. Już na pierwszy rzut oka przykuła moje zainteresowanie, bowiem lubię tego typu hybrydy. Głębsza analiza dostępnych materiałów zrobiła na mnie imponujące wrażenie. Gra, dostępna obecnie w wersji zamkniętej bety, już zyskała sobie szerokie grono oddanych fanów i –  w obecnej fazie – urządzane są nawet turnieje. Na YouTubie znaleźć można liczne filmy z rozgrywki a gracze bardzo ciepło i z dużym entuzjazmem wypowiadają się o Faërii. Dałem się przekonać i dofinansowałem projekt kwotą, która umożliwiła mi dostęp do bety (oraz w przyszłości do pełnej wersji gry). Postaram się w kilku słowach, nie przynudzając zbytnio, podzielić się z Wami wrażeniami.

Przede wszystkim, poziom dopracowania gry jest zaskakująco wysoki. Nie jest to co prawda aż  tak wczesny etap – pełna wersja ma się ukazać na początku 2014 roku – jakkolwiek, powiem szczerze, życzyłbym sobie, aby wszystkie prezentowały się w taki sposób w fazie beta. A co istotniejsze, aby wszyscy twórcy starający się o wsparcie na Kickstarterze mieli do zaoferowania to, co developerzy Abrakhamniemal gotowy projekt, oddany w ręce kontrybutorów, żadnych gruszek na wierzbie i niespełnionych marzeń na sprzedaż. Co prawda w trakcie gry pojawiają się pewne błędy techniczne („znikające” elementy czy karty na planszy) i niedostatki mechaniki (dość toporny podgląd kart znajdujących się na planszy, niezbyt intuicyjny edytor decka), które – mam nadzieję – z czasem zostaną poprawione.  Nie jest to nic, co w jakimś szczególnym stopniu utrudnia rozgrywkę. Obecna wersja funkcjonuje ponadto w wersji przeglądarkowej, ale Faëria startuje również na Steam Greenlightwięc docelowo możemy się spodziewać gry w formie zamkniętej aplikacji. Graficznie prezentuje się bardzo dobrze. Karty nie porażają bogactwem szczegółów, ale namalowane są w przyjemnej, wdzięcznej stylistyce. Nieco ubogo jest tu pod kątem dźwiękowym – same efekty są w porządku, za to zapętlony i sprawiający niedokończonego motyw muzyczny z czasem irytuje.

Rozgrywka wygląda następująco: w przeciwległych „rogach” podzielonej na heksy planszy znajdują się dwie sfery, nasza i przeciwnika. Każda ze sfer ma po 20 punktów życia. Celem jest takie rozegranie partii, by ilość życia naszego oponenta zeszła do poziomu zerowego. Gra podzielona jest na tury, w trakcie których wykonać możemy 3 akcje: wybudować nowy ląd (umożliwiający „przywołanie” kart), zgarnąć 1 sztukę złota (jeden z surowców niezbędnych do użycia kolejnych kart), oraz wylosować dodatkową kartę. Ilość złota i kart które możemy wyciągnąć w trakcie tury ograniczona jest liczbą dostępnych akcji. Czyli w zależności od potrzeb możemy wyciągnąć 2 sztuki złota, i 1 kartę. Albo 3 sztuki złota. Albo 2 karty i 1 złoto, etc. Natomiast liczba lądów ograniczona jest do jednego na turę. Podobnie sprawa ma się z terraformowaniem lądów – taką akcję możemy wykonać tylko raz na turę (oczywiście w obrębie 3 dostępnych akcji). Brzmi to trochę niejasno, ale w praktyce jest naprawdę proste. Natomiast mnogość możliwości, płynących z tego typu rozwiązania prowadzi do wielu komplikacji i wymagają niemałej dozy strategicznego, i po części, ekonomicznego balansowania pomiędzy posiadanymi środkami a ilością ruchów.

Do przywołania większość kreatur niezbędne jest „przebudowanie” lądu na specyficzne dla danej karty środowisko. Jest to po części odpowiednik lądów, znanych z Magic: The Gathering, ale tutaj znaczenie ma również ich położenie na planszy oraz fakt, że niektóre jednostki lub struktury zyskują dodatkowe efekty jeśli zostaną umiejscowione lub przesunięte na pole określonego typu. Tak więc efekt terraformowania danej płaszczyzny może być wieloraki.

Karty kreatur przywołane na planszę stają się w zasadzie naszymi pionkami – poza zdolnościami specjalnymi możemy przesuwać je podczas każdej tury o jedno pole. Ponadto na brzegach planszy znajduje się kolejny z surowców, tytułowa faëria, kolejny składnik niezbędny do przywołania nowych kart, będący odpowiednikiem many. Można powiedzieć, parafrazując cytat z „Diuny”, że kto kontroluje faërię, kontroluję planszę. Tak więc musimy zadbać o to, żeby dobrze zabezpieczyć rezerwy tego surowca, jak również mieć w okolicy kreaturę, która będzie – pojawiające się każdej „dziennej” turze – faërie kolekcjonowała.

Cóż, o mechanice można by pisać jeszcze długo, ale mam wrażenie, że im bardziej w to brnę, tym mniej jasny obraz całości się z tego wyłania. To naprawdę skomplikowana gra. Jednak nie w negatywnym sensie – podstaw można nauczyć się bardzo szybko, ale ilość możliwości jest naprawdę ogromna. Od grzebania przy talii, po taktyczne wykorzystanie kart na planszy. Ze swojej strony mogę bardzo polecić, oraz zachęcić do wsparcia projektu na Kickstarterze, i/albo zagłosowania na Greenlight. Gra z pewnością na to zasługuje.

Na zakończenie film prezentujący spory fragment rozgrywki – mam nadzieję, że rzuci on więcej światła na to, co powyżej napisałem: