Mieszane opinie, z jakimi spotkała się VIRGINIA, pierwsza gra brytyjskiego studia Variable State, dobitnie pokazuje, jak niewielką wagę przywiązują gracze do słowa pisanego, sugerując się raczej przy podejmowaniu decyzji zakupowych jedynie końcowymi ocenami.
Jakiś czas temu, amerykańska firma Valve Corporation idąc z duchem czasów, postanowiła ułatwić życie tym pecetowym graczom, którzy woleliby oddawać się swojej ulubionej rozrywce leżąc na kanapach przed telewizorami, zamiast garbić się przy biurkach nad klawiaturą i myszą. Pomysł był jednakowoż prosty co karkołomny – stworzyć pecetowo-konsolową hybrydę, zamkniętą w małej, estetycznej obudowie, posiadającą własny system operacyjny oraz dedykowany kontroler.
Czasem zazdroszczę młodemu pokoleniu. Mają konsole, komputery i w ogóle masę elektronicznej rozrywki do wyboru. Nie chcę zabrzmieć jak stary piernik, ale… za mojej młodości tego nie było. Jest jednak COŚ czego współczesne dzieciaki nie doświadczą – klimatu towarzyszącemu graniu na automatach wrzutowych.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Ten tekst jest najbardziej osobistym, ekshibicjonistycznym artykułem, jaki napisałem w swojej wieloletniej, zawodowej karierze. Nigdy wcześniej nie odważyłem się napisać o sobie w taki sposób jak mam to zamiar uczynić poniżej. Nigdy nie czułem potrzeby „uzewnętrzniania się” jak czynią to rzesze blogerów. Tym razem będzie inaczej… bo prawie umarłem.
13 lat czekania i wreszcie, pod koniec września, do tysięcy czytelników trafił pierwszy numer wskrzeszonego Secret Service – pisma legendy lat 90-tych. I co? I właśnie wtedy się zaczęło… Choć tekst ten z założenia miał być moją refleksją nad zawartością 97-ego numeru SS (wydawcy postanowili kontynuować numerację), nie sposób nie zacząć od kilku słów na …
Czy ktoś spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji? No właśnie. Tak i my nie spodziewaliśmy się tego, że prowadząc szpital (co prawda dość specyficzny) możemy stać się jego klientami. Los bywa jednak przewrotny i okrutny. Dlatego kiedy w Kwaterze Głównej Niebieskiego Łosia zatrzeszczało radio i usłyszałem krzyk „ebola strikes back, I repeat, ebola strikes back, Carnage down, …
W tym roku zmieniło się już tyle, że aż postanowiłem to opisać. Przed chwilą zrobiłem sobie w głowie takie drobne podsumowanie i doszedłem do wniosku, że od strony technologii ten rok zmienił w moim życiu więcej niż którykolwiek wcześniej… A inspiracją dla tego tekstu było dołączenie do Nokia Master Race.
Cholerny Skyrim… Już kilka razy mówiłem sobie „ok, kończę wątek główny i sio z dysku!” Ale zaraz okazywało się, że jestem o krok od samodzielnego zrobienia daedrycznej zbroi, albo wlazłem do jakiejś monstrualnie wielkiej jaskini, albo jakiś smok miał szalik nieodpowiedniej drużyny… W końcu, kilka dni temu zakończyłem wątek główny (musiałem zresztą przeczytać o tym w internecie, żeby zajarzyć, że to koniec, taki był wstrząsający) i już miałem wysłać toto w diabły, ale okazało się, że jestem o krok od…